Kilka słów o tegorocznej wyprawie na Everest. Należą się one tym bardziej, że w tym roku nie prowadziłem na bieżąco bloga na 7szczytow.pl i na FB, nie było w czasie wyprawy informacji w mediach. W pracy wspomniałem, że wyjeżdżam na odpoczynek do „Ciechocinka”. Kraj opuściłem po angielsku… Poza najbliższymi nikt nic nie wiedział. Podobno niektórzy „przeczuwali”…
Wyprawę można podzielić na kilka części: przelot z Polski do Katmandu, a następnie do Lhasy oraz podróż do bazy pod Everestem (1), okres aklimatyzacji w masywie Everestu (2), a wreszcie atak szczytowy (3) oraz powrót do kraju (4).
Tegoroczna wyprawa była moją trzecią wprawą na Everest, a drugą od strony północnej tj. geograficznie i kulturowo od strony Tybetu, politycznie od strony Chin. W związku z napięciami politycznymi w Tybecie i możliwością wjazdu na teren Chin dopiero od 10 kwietnia okres aklimatyzacji jest krótszy o około tydzień-dwa tygodnie w porównaniu z ekspedycjami organizowanymi od strony południowej. Poprzednia wyprawa od strony północnej w 2012 r. miała charakter indywidualny, w tym roku wspinałem się w dziesięcioosobowym zespole (dwóch Szwajcarów, jeden Niemiec, trzech Francuzów, dwóch Austriaków, jeden Norweg, jeden Polak, w tym dziewięciu mężczyzn, jedna kobieta – Francuska Sophie). Wsparcie logistyczno-organizacyjne zapewniała jedna z agencji szwajcarskich, w tym grupa Szerpów i Tybetańczyków. Wyprawa miała charakter partnerski.
(1) Z Poznania do Katmandu wyruszyłem 7 kwietnia. Leciałem przez Warszawę i Dohę liniami Qatar Airways. Podróż trwała niemal dobę. Do Katmandu dotarłem w południe 8 kwietnia. Tam spotkałem się z innymi uczestnikami ekspedycji. Ciekawym doświadczeniem tegorocznej wyprawy była podróż z Katmandu do bazy pod Everestem. Podczas gdy transport sprzętu odbywał się drogą lądową, my lecieliśmy najpierw samolotem z Katmandu do Lhasy, a następnie wynajętym busem jechaliśmy przez południowy Tybet do bazy pod Everestem. Podróż trwała pięć dni, w trakcie których pierwsze dwie noce spędziliśmy w Lhasie, jedną w Gyangtse, jedną w Shigatse oraz ostatnią w Tingri. Celem rozciągniętej na kilka dni podróży była aklimatyzacja na wysokości od 3.400 do 5000 metrów. Jednocześnie była to okazja do zobaczenia części Tybetu. W Lhasie zwiedzaliśmy Potalę – słynny pałac Dalaj Lamów, a w Gyangtse – jedną z nielicznych twierdz tybetańskich, które nie zostały zburzone w trakcie rewolucji kulturalnej przez Chińczyków. Ciekawe były nie tylko pamiątki przeszłości, ale i dzisiejszy buddyjsko-kapitalistyczno-komunistyczny tybetański i chiński Tybet…
(2) 15 kwietnia w południe czasu nepalskiego dotarliśmy do bazy pod Everestem (5.150 m, BC – Base Camp). Rozpoczął się trzytygodniowy okres aklimatyzacji oraz przygotowań do ataku szczytowego. W moim przypadku został on przerwany tygodniową chorobą (i z konieczności opuszczeniem bazy pod Everestem i zjechaniem do miejscowości Zhangmu 2600 m). Psychicznie był to dla mnie pewnie najtrudniejszy etap wyprawy. Dalszą część aklimatyzacji kontynuowałem tylko z jednym z kolegów – Knutem z Norwegii, który znalazł się w podobnej sytuacji. Po wyzdrowieniu dotarliśmy do wysuniętej bazy głównej (6.400 m, ABC – Advanced Base Camp). Dwa lata wcześniej w kwietniu i na początku maja było zimno, wietrznie, śnieżnie, w tym roku pogoda była bardzo dobra. Spędziliśmy dwie noce w obozie I na Przełęczy Północnej (7070 m), a także – co było ostatnim punktem aklimatyzacji – dotarliśmy do wysokości ok. 7300 m. Następnie powróciliśmy do ABC, a stamtąd do BC.
(3) W BC oczekiwaliśmy niemal dwa tygodnie na okno pogodowe. Prognozy nie były pomyślne. Tak złej pogody nie było na Evereście od wielu lat. W okolicach szczytu wiatr hulał z prędkością 200 km/h i więcej. Niektóre prognozy wskazywały, że w tym roku może nie być w ogóle okna pogodowego i szansy na wejście na szczyt. Według innych prognoz krótka poprawa pogody przewidywana była dopiero na koniec maja. Krótka, ponieważ na początku czerwca w tej części Azji rozpoczyna się okres monsunu i znacznych opadów śniegu, co oznacza zakończenie sezonu wspinaczkowego. 19 maja wyruszyliśmy z BC do ABC. Atak szczytowy rozpoczęliśmy 22 maja wchodząc na Przełęcz Północną. 23 maja dotarliśmy do obozu II (7.800 m), a 24 maja do obozu III (8.300 m). Pogoda nie była najlepsza. 24 maja ok. 22.30 rozpoczęliśmy wspinaczkę na szczyt. Tego dnia wspinałem się w dwuosobowym zespole z Ringi Szerpą. Przez pierwsze kilka godzin silnie wiało. Było mało śniegu, co utrudniało i wydłużyło wspinaczkę. Na grań dotarliśmy 25 maja ok. 3.00 nad ranem. Dopiero, gdy wzeszło słońce ok. 4.30 osłabł wiatr. W drodze granią na szczyt przeszliśmy pierwszy, drugi i trzeci skalny próg oraz dwa eksponowane trawersy. Ok. 7.30 po dziewięciu godzinach wspinaczki dotarliśmy na szczyt Everestu. Po 16 latach zakończyłem Koronę Ziemi. Raz w życiu taki widok, raz w życiu takie uczucie. Na szczycie na kolana i pierwsza zwrotka „Te Deum”. Potem kilka pamiątkowych fotek z Ringim oraz flagami. Kwadrans później na szczycie pojawił się Rysiu Pawłowski. Zejście trwało 13 godzin. Schodziłem głównie samemu. I ze względu na zmęczenie, i na trudności techniczne na grani zejście było dla mnie trudniejsze od wejścia. Do ABC dotarłem ok. 20.30 po 22 godzinach wspinaczki. W czasie zejścia zaczął padać śnieg. Nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze, że ponad tydzień wcześniej niż zazwyczaj rozpoczął się monsun. W czasie kolejnych godzin spadł ponad metr śniegu. Okno pogodowe, które wykorzystaliśmy, było pierwszym i ostatnim w sezonie.
(4) 29 maja wróciliśmy do Katmandu, a stamtąd 1 czerwca do Polski.
Poniżej wybór pierwszych fotografii z wyprawy na Everest w 2014 r. Kolejne dodam później na: www.7szczytow.pl/everest.
Zwiń